czwartek, 20 sierpnia 2015

No jedź gościu!...????

- No jedź gościu! - mówi eM ze zniecierpliwieniem w głosie, podczas porannej jazdy do pracy i przedszkola.
Chwila ciszy i nagle...
- Tatusiu, a dlaczego na innych kierowców mówi się "gościu"???
...
No dlaczego?...
-:)

Lubię cię trochę mniej...

Jedziemy autobusem do przedszkola. Ja i Adaś siedzimy na siedzeniu, eM szuka w wózku książeczek o Franklinie, które zabrałam do poczytania Adasiowi.
- Mamuniu, bardzo cię lubię! Jesteś wspaniała!
Przytulamy się.
Chwilę później eM podchodzi do nas i bierze Adasia na swoje siedzenie. Dziś jego dzień na czytanie.
- A ciebie tatusiu lubię trochę mniej, wiesz?
...
...
...

Nie ma to jak dziecięca szczerość :-)

piątek, 14 sierpnia 2015

Nie ma miejsca na pomysły...

Wracaliśmy z przedszkola. Czasami zdarza się, żeM wychodzi wcześniej z pracy i wtedy możemy spotkać się w połowie drogi do domu. Tak było dzisiaj. Niestety nasz punkt zbiórkowy wypada w okolicy bogatej w różne miejsca będące atrakcją dla dzieci i zmorą dla rodziców.
- Nie chcę jeszcze do domu! Chcę na samochodzik! ( znany wszystkim rodzicom małych dzieci pojazd, w którym za 2 złote może dziecię pobujać się 2 minuty ).
- Chciałbyś pojeździć?...
- Tak!
- Dziś jedziemy od razu do domu, nie planowałam wchodzić do sklepu.
Krzyk, wszyscy na przystanku na nas patrzą, zawsze wtedy czuję się niekomfortowo.
- Synku...
- Aaaaaaa! Chcę na samochodzik!!!!
Tu następuje seria kopnięć w moją stronę oraz próba odepchnięcia mnie.
Cofam się.
- Odsuwam się, bo nie chcę żebyś mnie bił. Kochanie, słyszę, że bardzo chcesz iść na ten samochodzik. Bardzo, bardzo. To dla ciebie ważne.
- Taaaak!
- Chciałbyś się dowiedzieć jak to jest dla mnie? Co jest teraz dla mnie ważne?
- Tak...
- Jesteśmy wszyscy zmęczeni i ważne jest dla mnie żebyśmy mogli szybko wrócić do domu i ....
- Aaaaaaa! Nie chcę do domu! Chcę na samochodzik.
- Synku...
- Aaaaaaa!
- Adasiu...
- Aaaaaaa!
Krzyk narasta, widzę, że nie jest już w stanie mnie słuchać. Milknę więc na dłuższą chwilę, starając się dać Adasiowi czas.
.....
- Bardzo chcesz na ten samochodzik?
- Taak!
- Wiesz co? Chciałabym wymyśleć jakiś sposób żeby pocieszyć ten twój smutek.
- Nie da się! Tylko samochodzik pomożeeeee!
- Hmm... Wiesz co? Jak ja jestem tak bardzo zła, to wtedy w mojej głowie nie ma miejsca na pomysły. Jest tam tylko złość i krzyk. Nie umiem wtedy poszukać rozwiązania. Chcesz sprawdzić czy u ciebie też tak jest?
- Tak.
- No i jak to jest u ciebie? Masz jakiś pomysł?
- Nie.
- W twojej główce mieści się teraz tylko krzyk?
- Tak.
- Hmm... Ja nie krzyczałam, więc u mnie jest trochę więcej miejsca i wpadłam na pewien pomysł. Chcesz wiedzieć jaki?
- Tak.
- Moglibyśmy pójść na lody. Co ty na to?
- Taaaak! Choćmy na lody! Uwielbiam lody! A ty mamuniu?
- Ja też!
:-)



wtorek, 11 sierpnia 2015

No to nie krzycz...

- Aaaaa! - krzyczę - Zejdź natychmiast z moich włosów! Adaś, schodź!
Mam dość długie włosy. Leżałam sobie właśnie na kanapie, a dziecię moje zapragnęło przytulić się do mnie i w tym celu położyło się na mojej głowie, odpychając się przy tym kolanami od kanapy, na której leżały moje włosy. Miałam wrażenie jakby ktoś chciał mi wyrwać z głowy całe owłosienie, więc krzyk wyrwał się z moich ust instynktownie.
Adaś nie drgnął nawet o milimetr.
- Schodź ze mnie Adaś, wyrwiesz mi wszystkie włosy! -wrzeszczę dalej.
- Ale... Nie wiem jak... - dociera do mnie w końcu cichy, przestraszony głosik.
- Po prostu zdejmij nogi z moich włosów.
Nareszcie Adaś schodzi. Podnoszę się i patrzę na niego. Patrzy na mnie wielkimi oczami pełnymi łez, buzia w podkówkę. 
- Wystraszyłeś się, co? Jak tak krzyknęłam?
Całe napięcie pryska, łzy jak grochy wypływają w jednej sekundzie.
- Tak - słyszę -bo ty codziennie tak krzyczysz - tuli się do mnie.
Już chcę zaprzeczyć, przecież wiem, że zdarza mi się to rzadko, ale nagle zdaję sobie sprawę, że nie o to chodzi. Może rzeczywiście ostatnio łatwiej wpadam w złość?
- Nie chcę na ciebie krzyczeć, synku.
- No... to nie krzycz. To przecież łatwe.
Hmm....
- Tak myślisz? 
- Tak...
- A tobie jest łatwo nie krzyczeć?
- Tak, bardzo łatwo.
Hmm....

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Kto mi wybrał imię?

- Mamuniu, kto mi wybrał imię?
- No.... ja i tata - odpowiadam po dłuższej chwili, zaskoczona faktem, że moje dziecię rozważa takie rzeczy.
- Nie podoba mi się, chciałbym zmienić...
- ... :-O

Pani doktor... jaka ona jest?

- Nie chcę do pani doktor!
Wracamy właśnie z przedłużonego weekendu i w drodze powrotnej wypadła nam wizyta kontrolna u pediatry. Wszystko było ok, gdy o tym rozmawialiśmy kilka godzin wcześniej. Nagle jednak na froncie nastąpiła zmiana.
- Dlaczego nie chcesz? Myślałam, że to obgadaliśmy, mówiłeś, że ok.
- Pani doktor jest brzydka!
- A może jest ładna? - Mój eM próbuje żartobliwie zapobiec rozwinięciu się akcji - Może ma ładne włosy i piękny uśmiech??
- Nie ma! Jest brzydka!
- Hmm... - zamyślam się i nie mówię nic więcej, bo co tu powiedzieć???
Mija kilka chwil.
- Nie chcę iść do pani doktor! Jest zepsuta!
Otwieram szeroko oczy i walczę z wybuchem śmiechu.
- Jaka jest? - dopytuję by zyskać na czasie.
- Zepsuta!
- A co to znaczy, że jest zepsuta?
- ....
Mija kolejne kilka chwil.
- Chcę, żeby była w koszu na śmieci!!
Naprawdę nie wiem co teraz powiedzieć. W głowie mam pustkę. No bo co tu odpowiedzieć na tak abstrakcyjne wyznania?
- Chcę żeby była w koszu! - wyraźnie słyszę, że potrzebuje naszego potwierdzenia, że usłyszeliśmy.
- Słyszę Cię kochanie - mówię więc czując, że abstrakcyjność wyrażania uczuć przez mojego syna zdecydowanie przerasta dziś moje możliwości.
- Pani doktor jest kupa! - pada następny "miły" epitet pod adresem pani doktor, której nawet nie widzieliśmy, idziemy do niej pierwszy raz.
- A co ci się u pani doktor nie podoba? - zaczynam w końcu łapać wiatr w żagle, podtrzymuję tę rozmowę czując, że Adaś chce wyrzucić z siebie całe swoje "niechcenie".
- Patyczek!
- Przecież ustaliliśmy, że poprosimy by nie używała patyczka. Co jeszcze Ci się nie podoba?
- Stetoskop!
- Co jeszcze?
- Latareczka do ucha!
- A czy jest tam coś co ci się podoba?
- Nie!... Nie podoba mi się ta droga!
- Dlaczego?
- I ten budynek!
- Dlaczego?
- Bo prowadzi do pani doktor!
Rozmowa trwała w taki deseń całą drogę, już nawet nie pamiętam wszystkich dialogów. Dojechaliśmy, poszliśmy. Wizyta odbyła się bez żadnego kłopotu. Wyszliśmy z gabinetu.
- I jak synku? Czy ta pani doktor była zepsuta? - dopytuję, używając słowa, które najbardziej mi się spodobało :-)
- Nie! Była fajna!
I tyle w temacie :-)
Warto nie zaprzeczać dziecięcym emocjom :- )

czwartek, 6 sierpnia 2015

Podaj dalej...

Jest taki blog, na który często zaglądam i niezmiennie odczuwam rozczarowanie, gdy nie znajduję nowych postów :-)
To dobrarelacja.pl Małgosi Musiał. Polecam każdemu, kto zastanawia się czy stawiając na bliskość, skupianie się na potrzebach, odpuszczanie i towarzyszenie dziecku ( zamiast pochwał, nagród, kar i innych wątpliwych przyjemności ), nie wyhodują sobie małego tyrana.
Małgosia zaproponowała akcję „Podaj dalej”.
Jako że mam co polecić, i uważam, że to świetna inicjatywa, biorę udział :-)
Ważne wpisy, które chciałabym „podać dalej”:







Rozmowy niedokończone...


Zrobiliśmy małe zakupy, staliśmy już przy samochodzie, pakując je do bagażnika. Nagle usłyszeliśmy krzyki. Obejrzałam się, Adaś też. Kilka metrów od nas ochroniarz szamotał się na ziemi z młodym człowiekiem, który wyniósł ze sklepu kilka butelek mocnych trunków. Akcja szybko się skończyła. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
- Mamo, a co robili tamci panowie?
- Synku, to był pan ochroniarz, który złapał złodzieja.
- Dlaczego?
- Bo wziął ze sklepu napoje i za nie nie zapłacił.
- Dlaczego nie zapłacił?
…Etap „dlaczego?”…Ile to może trwać? – zastanawiam się.
- Dlaczego nie zapłacił? – Adaś przebija się przez moje zamyślenie.
- Nie chciał zapłaci . Chciał mieć te rzeczy za darmo, bez płacenia.
- Ale dlaczego nie chciał zapłacić?
Rozmowa w tym tonie trwała kilka minut… Pytania dlaczego nie chciał zapłacić, dlaczego zabrał rzeczy bez płacenia wracały jak bumerang, mimo różnych kombinacji naszych odpowiedzi. W końcu się to wszystko jakoś wyciszyło, ale czułam, że to moje dziecko coś rozkminia nadal, uporczywie szuka odpowiedzi na pytanie, którego zapewne nie potrafi sformułować.
Następnego dnia w drodze do pracy nagle mnie oświeciło.
On mnie nie pyta dlaczego złodziej nie chce płacić, on mnie pyta dlaczego on to wybiera, dlaczego wiedząc, że coś jest złe, decyduje się to robić. Próbuje ułożyć to sobie w głowie, znaleźć w tym sens. Dlaczego dorosły człowiek świadomie wybiera zło?? Synu… myślę sobie, jadąc autobusem… nie wiem, naprawdę nie wiem dlaczego na świecie są ludzie, którzy świadomie wybierają zło. Bo kto tak naprawdę zna odpowiedź na to pytanie? Nie chcę Ci mówić, że może nie potrafią inaczej. Tak łatwo jest, gdy robimy coś krzywdzącego innych lub siebie, powiedzieć: nie potrafię inaczej, to silniejsze ode mnie. Nie chcę Ci synu mówić, że tak czasami bywa, nie chcę budować w Tobie zgody na zasłanianie się w ten sposób przed odpowiedzialnością za swoje życie… Dlaczego ludzie świadomie wybierają zło? Krąży mi po głowie słowo „potrzeba”, jednak czuję, że nie znajdę dobrych słów by wytłumaczyć to trzylatkowi podpierając się teorią o potrzebach.
- Synku, decydują się na to, uważając, że to najlepszy wybór - mówię następnego dnia po południu, po ponownym wywołaniu tego tematu – oni nie zastanawiają się nad tym, czy to jest złe, czy kogoś krzywdzi – ciągnę i urywam myśląc sobie… o rany, dlaczego wypowiadam takie oceny? A może się zastanawiają?  Chcę się wycofać, z tej wypowiedzi, jakoś ją poprawić, ale już lawina ruszyła:
- Dlaczego się nie zastanawiają? – dopytuje dziecię.
- Chyba źle powiedziałam, może być tak, że niektórzy się zastanawiają, a niektórzy nie.
- A dlaczego?
… Rany… synu, nie wiem dlaczego…
- Bo każdy człowiek jest inny. Może być tak, że jeden złodziej się nad tym zastanawia, bo czuje, że to co robi nie jest dobre, ale nie potrafi przestać kraść.
- Dlaczego?
- Co dlaczego synku? – dopytuję, dając sobie kilka sekund na przemyślenie, co właściwie chcę powiedzieć.
- Dlaczego tak się dzieje, że nie potrafi przestać?
… Milczę przez chwilę… No dlaczego nie potrafi? Nie wiem. Może potrafi tylko nie chce. Może źle powiedziałam.
- Bo nie wie, jak to zrobić, żeby przestać. A czasami jest też tak, że ktoś nie chce przestać kraść.
- Dlaczego nie chce przestać?
…Aaaaaaaa!
Krzyczę w swojej głowie. Dziecko przypiera mnie do muru – myślę sobie, ale gdzieś w środku czuję cichą radość, że to moje dziecię nie odpuszcza, że dopytuje, że szuka odpowiedzi, że się nad takimi rzeczami zastanawia.
- Dlaczego mamuniu?
Wracam do rzeczywistości.
- Dlaczego nie chce przestać? Może dlatego, że nie spotkał jeszcze nikogo, kto by pomógł mu zobaczyć, że kradnąc różne rzeczy tak naprawdę robi sobie krzywdę.
- A dlaczego?
…Aaaaaaa!... Krzyczę znowu w głowie… słowo „dlaczego” powinno zniknąć ze słownika! Jak wytłumaczyć trzylatkowi na czym to polega?
- Bo żaden człowiek nie może być naprawdę szczęśliwy jeśli robi coś co krzywdzi innych – odpowiadam najprościej jak potrafię.
- Dlaczego?
- Pomyśl sobie o tym jak wczoraj biłeś tatę. Wiem, że byłeś wtedy zły i chciałeś się wyzłościć. Czy bicie taty Ci pomogło? Poczułeś się lepiej? Byłeś potem szczęśliwy?
- Nie wiem – odpowiada mój trzyletni syn. No tak, za dużo pytań.
- Mówiłeś wczoraj, że bicie miało Ci pomóc, pamiętasz?
- Tak.
- Czy pomogło?
- Tak…
Otwieram usta by zaprotestować, w ostatniej chwili się reflektuję.
- Ok, pomogło, bo się uspokoiłeś. Ale czy czułeś też radość?
- Nie.
- No właśnie. Chodzi o to, że bicie zawsze krzywdzi i nawet jeśli pomaga wyrzucić złość, to nie jesteśmy potem szczęśliwi. Tak samo czują się złodzieje.
- Jak?
… Rany, dlaczego zabrnęłam tak daleko?
- Kiedy coś ukradną mają tą rzecz, którą bardzo chcieli mieć. Tak jak Ty bijąc tatę, chciałeś wyrzucić z siebie złość i znów mieć w serduszku spokój. Ale ponieważ wiedzą, że to co zrobili jest złe, nie są naprawdę szczęśliwi.
- Dlaczego?
Rozmowa trwała i trwała. Niezmordowany jest ten mój syn w drążeniu w takich tematach… I przy okazji pokazuje mi, jak mało znam prawdziwych odpowiedzi, jak wiele moich odpowiedzi nie jest w rzeczywistości wiedzą, tylko szablonem, który pomaga mi wygodnie uporządkować rzeczywistość…

Jak pomóc smutkowi?


- Bajkę chcę! Psi patrol! – jestem w łazience, więc do moich uszu dochodzi słabe echo tego nieznoszącego sprzeciwu tonu, wymierzonego w mojego męża.
Jest godzina 7:00 rano, jestem już pół godziny spóźniona do pracy. Dziecię moje wie, że rano bajek nie ogląda, chyba że w weekendy. Nie dopomina się więc prawie nigdy.
No i musi akurat dziś! Akurat wtedy kiedy myślę już tylko o tym, żeby wyjść w końcu z domu.
Staram się nie słyszeć wymiany zdań, jednak ze względu na krzyki, dociera do mnie wszystko. Słyszę, że rozmowa zmierza w zdecydowanie niedobrym kierunku. Idę do pokoju.
- Hej synu, słyszę, że chcesz bajkę.
- Taaak! – rozdzierający krzyk i łzy jak grochy w oczach.
- Wiesz co? Wezmę Cię do łazienki, usiądziesz na dywaniku obok mnie, będę czesać włosy i będziemy mogli o tym pogadać, ok?
- … - Cisza, ale dał się wziąć na ręce, co uznałam za zgodę.
- Chcę bajkęęęęę! – kolejny wrzask, gdy już usadowił się na dywaniku w łazience.
- Synku, słyszę, że chcesz bajkę. Bardzo, bardzo, najbardziej na świecie, wiem. To nie jest dobry moment. Nie włączamy rano bajek bo mamy zbyt mało czasu by zdążyć je obejrzeć. Czy jest coś co pomogłoby Ci w tej sytuacji?
- Nieeeee!
- Hmm… A gdybyśmy zabrali Twoje figurki z Psiego patrola do samochodu i tam pobawili się w tę bajkę?
- Nieeeee! Tylko bajka na telewizorze mi pomoże!
Chcę dalej drążyć, ale nagle intuicyjnie zmieniam kierunek.
- A Ty jesteś teraz smutny czy zezłoszczony?
- Smutny!
- Aha. Ja też czasami jestem smutna gdy nie mogę czegoś mieć. Chciałbyś usłyszeć co wtedy robię, żeby pomóc temu smutkowi odejść?
- Tak.
- Staram się zająć czymś innym. Wtedy nie myślę o tym czego tak bardzo chcę i czego nie mogę dostać. Chcesz spróbować?
- Tak.
- Ok, to co będziemy robić?
… cisza… już pobiegł do pokoju zająć się czymś innym…
Dokończyłam układać włosy i w 5 minut wyszliśmy z domu.