piątek, 25 września 2015

Porozumienie bez przemocy, Rodzicielstwo bliskości - moja codzienność...

Porozumienie bez przemocy, Rodzicielstwo bliskości... ponad 2 lata i 4 miesiące temu przeczytałam o tym pierwszy raz. Adaś miał mniej niż rok. Dziś ma 3 lata i 4 miesiące i dopiero teraz zaczynam powoli czuć, że zaczyna to być dla mnie czymś naturalnym, że nie muszę szukać praktycznych przykładów dla teoretycznej wiedzy, że to, że się udaje, staje się dla mnie czymś naturalnym, zwyczajnym, niemal przestaję zauważać te większe i mniejsze sukcesy. Nareszcie język NVC przestaje być dla mnie językiem sztucznych formułek, nareszcie nie muszę zastanawiać się co powiedzieć, zazwyczaj słowa same płyną, te właściwe, a kiedy nie potrafię znaleźć słów, nie ma już teraz nic trudnego w tym, by poprosić 3 latka o czas, by przyznać się, że nie mam gotowego sposobu, gotowego rozwiązania, że czasami nie wiem co robić. "Mamo, zastanów się!" - słyszę wtedy :-)
Ale... aż dwa lata zajęło mi oswojenie NVC, przestawienie się z tradycyjnego języka kar i nagród, pochwał, oceniania, języka przymusu... Dwa lata przechodziłam od sztucznych dla mnie początkowo sformułowań do naturalności, kiedy to słowa spływają same i są naturalne, są moje, moje własne, chociaż jeszcze z pół roku temu brzmiały mi w ustach jak wyuczone formułki. To trudny język, język NVC, trudny, bo zazwyczaj nie znany nam z domu rodzinnego, ze szkoły, z otoczenia. To język stający na początku ością w gardle, język brzmiący początkowo jak kawałek drewna, sztywno... Jeśli jednak przetrwa się ten pierwszy czas, czas dłuższy lub krótszy ( u mnie 2 lata ), życie nagle staje się bogatsze, łatwiejsze ( choć trudniejsze, zależy od punktu widzenia ), wszystko nabiera sensu, a cele życiowe zaczynają się przewartościowywać :-)
 

piątek, 18 września 2015

Aż do końca kosmosu!

- Wiesz tatusiu? Baaardzo Cię lubię!
- Ja też Cię lubię.
- Ja Ciebie lubię bardziej. Najbardziej! Aż do nieba! Aż do kosmosu! Daleko, daleko, aż do końca kosmosu, wiesz?

OMG! :-)))

czwartek, 17 września 2015

Sposób na mały smutek :-)

Jakiś mały smutek dopadł Adasia. Nieduży, widziałam to, jednak nie chciałam ani bagatelizować, ani zbytnio rozdrapywać tematu.
- Co robisz mamuniu? - pyta moje zasmucone dziecko patrząc jak delikatnie "chodzę" dwoma palcami po jego nóżkach.
- To nie ja - odpowiadam - to Twój smutek. Chodzi sobie po Tobie i... zaraz... gdzie on mieszka?
- W moim brzuchu! - w ochach pojawia się iskra uśmiechu.
Zaczynam chodzić po brzuchu.
- Hej, łaskocze!
- No wiem, to Twój smutek chce się z Tobą zaprzyjaźnić. Chcesz?
- Taaaak! - i śmiech, bo wciąż "chodzę" po brzuchu.
- Ale jak się z Tobą zaprzyjaźni, to zamieni się w radość, wiesz?
- Tak!!! Chcę żeby zamienił się w radość!

:-)

poniedziałek, 14 września 2015

Masz o mnie dbać!

Zirytowałam się jakąś drobnostką. Nieważne, serio nie pamiętam już czym.
Podniosłam lekko głos, nie mogąc się opanować.
- Wystraszyłem się! - oczy wpatrzone we mnie były pełne oskarżycielskich łez - Ty masz o mnie dbać, a nie mówić głośnym głosem!

wtorek, 8 września 2015

Co się dzieje gdy oddaje się decyzję w ręce dzieci...



Bajki...temat rzeka. Dla dzieci zawsze za mało, dla rodziców często zawsze za dużo. Jak wyplątać się z tego kłopotu?
Cóż...
- Adasiu, dziś sam zdecyduj ile chcesz bajek. Pamiętaj tylko, że warto zostawić sobie czas na zabawę i prysznic.
Pierwszy dzień eksperymentu:
- Chcę 5 bajek!
- Zgoda.
Obejrzał pięć.
- Chcę jeszcze jedną!!!
- Zgoda, jednak wtedy od razu po bajce trzeba się wykąpać i iść spać. Nie będzie czasu na zabawę.
- Nie chcę się bawić, puść bajkę.
- Ok. Sam decydujesz.
Drugi dzień eksperymentu:
- Chcę 4 bajki.
- Zgoda.
Trzeci dzień eksperymentu:
- Chcę 4 bajki.
- Zgoda.
Czwarty dzień eksperymentu:
- Chcę 4 bajki.
- Zgoda.
Piąty dzień eksperymentu:
- Chcę dwie bajki. Wtedy będę miał więcej czasu na zabawę, prawda mamuniu?

Ano prawda synku i cieszę się, że sam do tego doszedłeś...

Trudne pytania...

- Mamo, a co to jest sprawiedliwość?
....
Czekam na sugestie. Co odpowiedzieć 3,5 latkowi? Sądziłam, że takie pytania to w okolicy 5-6 rż najwcześniej...

sobota, 5 września 2015

Kiedy trzeba coś przymierzyć...

- Nałóż te butki Adasiu, musimy je przymierzyć.
- Nie chcę przemierzać! Ja nie umiem!
- Pomogę Ci.
- Nie, nie chcę! Nie lubię mierzyć butów!
- Kochanie, jeśli nie przymierzysz, nie będziemy wiedzieli czy butki są na Ciebie dobre. A przecież te które masz w domu, są za małe.
- Nie chcę mierzyć!
Stanęłam przez chwilę bezradnie. Co tu zrobić? Przecież nie nałożę mu butów na siłę.
- Synku - powiedziałm po chwili z namysłem - lubisz szybko biegać?
- Lubię.
- A wiesz, że żeby szybko biegać trzeba mieć szybkie buty? Jeśli kupimy te buty, a one nie będą szybkie, to chyba nie będziesz zadowolony, prawda?
- Chcę mieć szybkie buty!
- No właśnie. To jak? Chcesz sprawdzić czy są szybkie? Nałożymy je i pobiegniesz kawałek żeby sprawdzić, co?
- Dobra! Pobiegnę baaardzo szybko! Najszybciej!
- Ok! To nakładajmy.
Buty były szybkie, zostały więc nabyte drogą kupna :-)

Jak pośpieszyć dziecko?

Schodzimy po schodach. Powoli, irytująco powoli. Noga za nogą, a ja się śpieszę. Wiem, że pośpieszanie da odwrotny skutek. Co robić?
Nagle spływa na mnie olśnienie.
- Synku, kiedy Ty się nauczyłeś tak szybko po schodach chodzić?
- Potrafię jeszcze szybciej! Chcesz zobaczyć?
- No pewnie!
Uff... -:)

piątek, 4 września 2015

Kiedy trzeba iść spać...

Późno już. Nawet mi się oczy kleją. Adaś obudził się o 21:00 i nie mógł już zasnąć. Opuściliśmy więc sypialnię. Plan na piątkowy wieczór miałam inny, ale co zrobić...
Były dwie krótkie bajki, a potem zabawa, która nijak nie chciała zmierzać w kierunku wyciszenia. Oczami wyobraźni już widziałam te kłopoty z wróceniem do łóżka, a tymczasem zrobiła się 22:30.
Jakimś cudem Adaś odpuścił Psi Patrol, chyba doczekałam się w końcu tego cudu. Teraz na tapecie Charlie i Lola. Świetna bajka, tyle że jak zwykle trzeba bawić się w ostatnio oglądany odcinek. Jestem więc Lolą w stroju aligatora i właśnie straszę Charliego-Adasia i Skwarka-eMa, jednocześnie myśląc intensywnie jak tu skierować nasze kroki ku sypialni. Nagle przychodzi mi do głowy pomysł.
- Uaaaaa! Charli, Skwarek! Będę Was gonić aż do łóżka!!!
Pobiegli, ja za nimi.
I już. 

środa, 2 września 2015

Psi patrol i decydowanie...

Bawimy się w bajkę Psi Patrol. Po raz setny tego dnia i zapewne miliardowy w ciągu ostatniego miesiąca. I po raz setny jest to ten sam odcinek „Wizyta u dentysty”. Od chyba dwóch miesięcy Adaś zawsze i wszędzie bawi się niemal TYLKO w to. I my też. Czuję się jakby mi ktoś robił pranie mózgu.
- Hej chłopaki, rusza mi się ząb. Chcecie zobaczyć? Aaaaa… – to Chaise.
- O naprawdę! – to Sky - Idź do Rockiego, on ci powie co robić.
- Rocky, zobacz, rusz mi się ząb!
- Powinieneś iść do dentysty! – to Rocky.
- Do dentysty?! Tylko nie do dentysty! Nie chcę do dentysty, boję się! – to znów Chaise.
- Hej, a może pokażemy Chaisowi czego się boimy, czego nie lubimy i jak sobie z tym radzimy i wtedy on pójdzie do dentysty? – to znów Sky.
- Świetny pomysł! – to Rocky.
- No nie wiem… może… - Chaise – Rocky to czego ty się boisz?
- Ja… boję się wody. Zaczynaj Marshall – Marshall polewa Rockiego wodą z działka wodnego.
- Brrrr… Zimno i mokro i będę teraz pachniał jak mokry piesek! – Rocky – Teraz twoja kolej Marshall.
- No dobra, macie rację, pójdę do dentysty! – Chaise.

Taka próbka. Znam te dialogi na pamięć, mogłabym wyrecytować je w nocy, o północy. Ponadto cierpię na rozdwojenie, albo i roztrojenie jaźni, gdyż piesków mamy sześć, a osób do zabawy dwie lub trzy więc nie raz przypada mi w udziale rola dwóch, trzech lub czterech bohaterów. Gdy kiedyś mojemu eM w udziale przypadła rola sklepu ze słodyczami, był przeszczęśliwy, dialogi zostały mu oszczędzone…
Bawimy się przy śniadaniu, w autobusie, w samochodzie, w pokoju, w kuchni, na spacerze. Są figurki piesków, ale jak ich nie ma to też można się bawić, samymi dialogami, więc nic nie da zostawienie ich w pudełku, w pokoju.
 Podobno każda dziecięca fascynacja tego typu w kocu mija, albo przynajmniej maleje albo się zwyczajnie nudzi. Czekam na to jak na zbawienie…
Tymczasem pewnego dnia wpadłam na pomysł by psi patrol zapragnął umyć swoje psie zęby z nadzieją, że Adaś siłą rozpędu też je chętnie umyje.
- Hej, a teraz Adaś pokaże czego najbardziej nie lubi, dobrze pieski? To mycie zębów! – wplotłam niewinnie w stałą fabułę.
- Ale ja lubię myć zęby…
Eeeeee…… To dlaczego nie chcesz ich myć, synu? – pomyślałam, ale na głos tego nie powiedziałam.
W końcu przyszło mi do głowy, że może chodzi jednak o decydowanie. Może on czuje w moim głosie i nastawieniu przymus. No bo prawdę mówiąc, ja sama w sobie czuję taki przymus by tego mycia pilnować  i chyba podchodzę do sprawy trochę jak do jeża. Zresztą natchnął mnie trochę wpis mamy Bu z blogu Me and my Bu, dotyczący również mycia zębów. Może Adaś potrzebuje sam zdecydować…
- Adasiu, po tej czekoladzie chciałabym żebyś umył zęby – kilka dni później, na wakacjach.
- Ale przecież ona jest domowa!
- Tak jest domowa i jest też bez cukru, ale mimo to zależy mi by po słodyczach myć ząbki. Choć.
- Nie chcę myć zębów!
Zatrzymałam się na chwilę i nagle zmieniłam front.
- Wiesz co? To zastanów się i zdecyduj czy chcesz mieć brudne ząbki czy czyste? Zdecyduj sam czy chcesz teraz umyć zęby.
- Ummm… Chcę umyć! Chodźmy do łazienki!
„Ooooo” :-)

Potem sprawdziłam to jeszcze na bajkach. Zawsze był kłopot z dotrzymaniem umowy, zawsze te dwie, trzy, cztery bajki to było za mało i zawsze „jeszcze jedną” i zawsze płacz, i że „ mi smutno” i „wymyśl coś mamusiu” ( w domyśle: wymyśl jeszcze jedną bajkę ) itd.
Trzy razy Adaś sam decydował ile bajek oglądał ( na szczęście decydował w granicach rozsądku… mojego ) i sam miał pilnować czy już tyle obejrzał na ile się zdecydował.
Za czwartym razem po dwóch bajkach na trzy umówione, stwierdził, że on już nie chce oglądać, woli się pobawić.

Kolejne „Ooooo” :-)
Zawsze zgadzała się z tym, że oddanie wszystkich możliwych decyzji w ręce dzieci ( w rozsądny sposób ) jest właściwe, ale miło widzieć na własnym podwórku jak to procentuje.