Porozumienie bez przemocy, Rodzicielstwo bliskości... ponad 2 lata i 4 miesiące temu przeczytałam o tym pierwszy raz. Adaś miał mniej niż rok. Dziś ma 3 lata i 4 miesiące i dopiero teraz zaczynam powoli czuć, że zaczyna to być dla mnie czymś naturalnym, że nie muszę szukać praktycznych przykładów dla teoretycznej wiedzy, że to, że się udaje, staje się dla mnie czymś naturalnym, zwyczajnym, niemal przestaję zauważać te większe i mniejsze sukcesy. Nareszcie język NVC przestaje być dla mnie językiem sztucznych formułek, nareszcie nie muszę zastanawiać się co powiedzieć, zazwyczaj słowa same płyną, te właściwe, a kiedy nie potrafię znaleźć słów, nie ma już teraz nic trudnego w tym, by poprosić 3 latka o czas, by przyznać się, że nie mam gotowego sposobu, gotowego rozwiązania, że czasami nie wiem co robić. "Mamo, zastanów się!" - słyszę wtedy :-)
Ale... aż dwa lata zajęło mi oswojenie NVC, przestawienie się z tradycyjnego języka kar i nagród, pochwał, oceniania, języka przymusu... Dwa lata przechodziłam od sztucznych dla mnie początkowo sformułowań do naturalności, kiedy to słowa spływają same i są naturalne, są moje, moje własne, chociaż jeszcze z pół roku temu brzmiały mi w ustach jak wyuczone formułki. To trudny język, język NVC, trudny, bo zazwyczaj nie znany nam z domu rodzinnego, ze szkoły, z otoczenia. To język stający na początku ością w gardle, język brzmiący początkowo jak kawałek drewna, sztywno... Jeśli jednak przetrwa się ten pierwszy czas, czas dłuższy lub krótszy ( u mnie 2 lata ), życie nagle staje się bogatsze, łatwiejsze ( choć trudniejsze, zależy od punktu widzenia ), wszystko nabiera sensu, a cele życiowe zaczynają się przewartościowywać :-)
Ale... aż dwa lata zajęło mi oswojenie NVC, przestawienie się z tradycyjnego języka kar i nagród, pochwał, oceniania, języka przymusu... Dwa lata przechodziłam od sztucznych dla mnie początkowo sformułowań do naturalności, kiedy to słowa spływają same i są naturalne, są moje, moje własne, chociaż jeszcze z pół roku temu brzmiały mi w ustach jak wyuczone formułki. To trudny język, język NVC, trudny, bo zazwyczaj nie znany nam z domu rodzinnego, ze szkoły, z otoczenia. To język stający na początku ością w gardle, język brzmiący początkowo jak kawałek drewna, sztywno... Jeśli jednak przetrwa się ten pierwszy czas, czas dłuższy lub krótszy ( u mnie 2 lata ), życie nagle staje się bogatsze, łatwiejsze ( choć trudniejsze, zależy od punktu widzenia ), wszystko nabiera sensu, a cele życiowe zaczynają się przewartościowywać :-)