- Mamooo! Idę do ciebie do kuchni! Chcę tam czekać na picie!
- Adaś nie! Już leżałeś pod ciepłą kołderką. Wracaj do łóżka, ja zaraz przyjdę.
...
...
...
- Hej, wyglądasz na smutnego. Chciałeś poczekać na picie w kuchni? Ze mną?
- Tak, chciałem poczekać z tobą. Nie lubię być tutaj sam, lubię być z kimś. Lubię być z tobą. Boję się sam. Smutno mi było gdy tu na ciebie czekałem ( łzy w oczach ).
- Chciałbyś żebyśmy następnym razem zrobili inaczej? Chcesz czekać obok mnie, a nie sam w łóżku?
- Tak, chcę z tobą.
...
Warto pytać dzieci co czują. Bo można łatwo przegapić ważne sprawy i niechcący narazić dziecko na niepotrzebne konfrontacje. Ze strachem na przykład. I nie to, że nie trzeba strachu oswajać. Trzeba. Jednak inny jest na to czas i inne miejsce niż te parę minut przed zgaszeniem światła.
U nas przed snem pali się zawsze mała lampka nocna oraz ledowy pingwinek w kontakcie. Więc w pokoju jest światło, ale przytłumione, tyle tylko by przy nim przeczytać książeczkę przed snem, potem lampka gaśnie, zostaje pingwinek. Adaś od czasu pewnego snu o wielkich żółtych lalkach, które głośno rozmawiały i chciały wejść do domu, boi się być dłużej niż parę chwil sam w pokoju w dzień ( chyba że się mocno zapamięta w zabawie ), a już w nocy to nie wejdzie sam do ciemnej łazienki czy pokoju w ogóle. Wiem, że to minie, nie robię z tego sprawy. Ale nie w tym rzecz.
W tej sytuacji, która miała miejsce wczoraj, Adaś nie powiedział mi wcale, że się bał, a ja po prostu nie pamiętałam. On jest bardzo wyczulony na moje prośby, rzadko mi odmawia, chociaż wie doskonale, że może to zrobić i wierzę, że właśnie dlatego, że ma wolność w tej kwestii, zazwyczaj ze mną współpracuje i rezygnuje dosyć często ze swoich potrzeb, na rzecz moich próśb. Jednak czasami, tak jak w tej sytuacji, posłuchał mnie, mimo, że się bał zostać sam. Nie wiem dlaczego. Tak wybrał. I gdybym nic wtedy nie powiedziała, nie dowiedziałabym się jakie to było dla niego trudne - posłuchać mnie, i jakie ważne bym ja go o to zapytała.
I tak myślę sobie, że u nas nic się takiego nie stało, bo relacja nasza wzajemna oparta jest na ufności, szacunku, zrozumieniu. Te dwie minuty strachu nie zaszkodziły Adasiowi, wyjaśniliśmy sobie wszystko i wiemy co zrobimy następnym razem. Ale pomyślałam przy tej okazji o dzieciach, które muszą być bezwzględnie posłuszne, które muszą spać same w swoim pokoju, w swoim łóżku i nawet jeśli płaczą, to rodzice przecież nie pozwolą sobą rządzić! O nie! Dziecko ma spać i już. Ma "przemyśleć" samo w swoim pokoju swoje zachowanie. Ma czekać w łóżku, aż mama przyjdzie. A co jeśli te dzieci właśnie tak się boją, jak Adaś wczoraj? A co jeśli nie potrafią jeszcze dobrze mówić? I płaczem tylko dają znać, że coś jest nie tak. Płaczem nad którym nikt się nie pochyli, bo przecież dziecko tym płaczem, w tej właśnie sytuacji na pewno tylko "wymusza" to czy tamto, jak się przyzwyczai, to płakać przestanie. I nie ma znaczenia, że rodzic wchodzi do pokoju, co 2-3-5 czy ile tam minut, żeby dziecko uspokoić, pocieszyć, pogłaskać. To nawet gorzej. Dziecko nabiera nadziei, że w końcu nie będzie musiało być samo, a tu mama po chwili znów wychodzi, a strachy z ciemnych kątów ożywają.
Wierzę, że takich dzieci jest coraz mniej. Chcę wierzyć, że zmienia się spojrzenie na relację rodzic-dziecko. Jednak dziś myślę ze smutkiem o wszystkich tych maluchach, które maja trzy lata, dwa lata lub mniej, które nie potrafią jeszcze dobrze mówić i które muszą w samotności mierzyć się z wielkimi, żółtymi lalkami, które chcą wejść do ich pokoju...
Odkrylam Twoj blog kilka dni temu i odplynelam. Piszesz tak prosto od serca, ze bardzo przyjemnie sie Ciebie czyta. Nie znam Cie ale od razu Cie polubilam i marze by byc taka mama jak Ty. Bede wdzieczna za dolaczenie mnie do grupy " rodzicielstwo bliskosci" na fb. Kilka dni temu wyslalam prosbe o dolaczenie oraz prywatna wiadomosc do Ciebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anna M M